wtorek, 12 lipca 2016

Baranów Sandomierski

Kolejna wycieczka z cyklu blisko i tanio ;) Tym razem wybraliśmy się do Baranowa Sandomierskiego, jedynie 26 km w jedną stronę. Człowiek nie zdaje sobie sprawy ile ładnych miejsc ma w pobliżu dopóki nie zacznie szukać, czy przypominać sobie gdzie był jako dziecko i nie tylko. Wycieczka tym bardziej fajna, że blisko, a dla dzieci które źle znoszą długą jazdę wymarzona. Po śniadaniu spakowaliśmy plecak, zabraliśmy lekki prowiant i wyruszyliśmy w kolejną przygodę.
Na prawym brzegu Wisły położona jest dawna rezydencja magnacka w stylu renesansowym - zamek w Baranowie Sandomierskim jeden z najlepiej zachowanych w Europie. Dzięki architekturze zamku wzorowanym na królewskim Wawelu w Krakowie nazywany ''Małym Wawelem".

Zamek kolejno przechodził z rąk do rąk, a po zniszczeniach dokonanych podczas II wojny światowej odbudowany i odrestaurowany przez państwo. Od 1997 roku właścicielem jest Agencja Rozwoju Przemysłu S.A. Po historię zamku i nie tylko zapraszam tutaj
Z czego moje dzieci miały najwięcej radochy? Po pierwsze duża fontanna, przy której spędziliśmy dużo czasu. Tradycji stało się zadość i pieniążki z życzeniami zostały wrzucone. 



 Po drugie absolutny hit - szachy! Dzieci nie było, układali, przestawiali, chowali się, gonili, istne szaleństwo.




Po wszelkich skokach podskokach przyszedł czas na odpoczynek. W cieniu drzewa, na polane przed zamkiem urządziliśmy sobie mini piknik.


A po trzecie super był plac zabaw. Niestety nie pokażę jak się dzieci bawiły, bo mama biegała za małym perszingiem ;)
Nie zwiedzaliśmy komnat, choć byliśmy w środku. Niestety dla Filipa za nudno, nie był zainteresowany, uciekał, więc przeszliśmy tylko tam gdzie mogliśmy bez przewodnika. Zwiedzanie zawsze zaczyna się o pełnej godzinie zegarowej. Co tam komnaty, świetne było buszowanie w labiryncie. 
Ogólnie fajnie spędziliśmy czas, nikomu się nie nudziło, nie słyszałam: kiedy jedziemy do domu?. Warto pojechać, pochodzić, pozwiedzać, a najważniejsze razem spędzić miło czas :)




wtorek, 5 lipca 2016

Wycieczka nie musi być daleko

Upały odpuściły, więc można gdzieś pojechać, pochodzić, pozwiedzać. Wczoraj wybraliśmy się na wycieczkę. Chciałam dzieciom pokazać jak spędzałam wakacje z bratem i rodzicami. Niedaleko, bo zaledwie 19 km, odwiedziliśmy Rzemień - ośrodek wypoczynkowy. I powiem Wam, że przeżyłam szok! Fakt, ostatni raz byłam tam, kiedy chodziłam do liceum ( Beatko pozdrawiam :) i zupełnie inaczej zapamiętałam to miejsce. Było to miejsce pełne ludzi w każdym wieku, wszędzie gwar, śmiech, kąpielisko pełne, małe molo, zjeżdżalnia, były czasy, że był ratownik, a zastaliśmy obezwładniającą ciszę, spokój, szuwary, po molo nawet nie ma śladu, nie mówiąc już o zjeżdżalni czy ratowniku. Jedynymi ludźmi byli wędkarze, którzy w stawie obok łowili i kilku na kąpielisku. Miejsce wymarłe, bez ludzi, śmiechu aż przerażające. Niczym strefa 0. Nie mam nic przeciwko ciszy, spokoju, ale to miejsce umarło. Zarośnięte, zaniedbane, nie piszę o samym ośrodku, który jest w super stanie, ale o kąpielisku. Maja nie mogła uwierzyć, że to tutaj przyjeżdżaliśmy jako dzieci, że zawsze mieliśmy się z kim bawić, kąpać, że grillowaliśmy, z tamtym czasów nawet nie została namiastka. A szkoda, bo nie daleko, ładnie, trochę piasku i wody dla dzieci. Chciałam napisać, że straciło swój urok, ale nie mogę, bo pomimo zaniedbania jest pięknie. Umarło tamto gwarne, radosne, pełne ludzi, a narodziło się miejsce pełne spokoju, ciszy, śpiewu ptaków, wspaniałego widoku, gdzie można wypocząć :)










I tak na spacerowaniu spędziliśmy dwie godziny. Prawda, że pięknie? Kto pamięta dawny Rzemień? Pozdrawiam