sobota, 25 lutego 2017

Wybuchowe kolory


Witamy i o zdrówko pytamy. U nas nadal pani Ospa rządzi, każe malować kropki, siedzieć w domu, a ile można siedzieć w domu? No nuda, po prostu nuda. Więc, żeby za bardzo się nie nudziło, żeby się coś działo, zrobiliśmy eksperyment. Jak my lubimy eksperymenty! Rzeczy potrzebne do niego znaleźliśmy w szafce w kuchni. Sami zobaczcie jak dobrze się bawiliśmy i spróbujcie wykonać to samo w domu.

Potrzebujemy:
- bibuła lub barwnik spożywczy,
- woda,
- 3 opakowania kwasku cytrynowego,
- 1 opakowanie sody oczyszczonej,
- strzykawki,
- 4 szklanki lub słoiki.

Trzy szklanki umieszczamy na tacce, blaszce, czy innym naczyniu, do którego będzie spływać kolorowa piana.

Zaczynamy od zabarwienia wody w trzech szklankach. Dziś użyliśmy bibuły, trochę dłużej trwało i o to właśnie chodzi ;) Do szklanki wrzucamy kawałki bibuły i zalewamy wodą.




Pozbywamy się bibuły i wrzucamy do każdej ze szklanek kwasek cytrynowy. U nas zaledwie starczyło po 2 łyżeczki, ale zalecamy opakowanie, będzie lepszy efekt. Niestety w naszych magicznych szafkach znaleźliśmy tylko 1 opakowanie kwasku cytrynowego, które rozdzieliliśmy na 3 szklanki. 




W czwartej szklance mieszamy wodę z sodą oczyszczoną. 


Za pomocą strzykawki nabieramy wodę z sodą i wstrzykujemy do zabarwionej wody.

                                    




Jak widać efekt jest niesamowity, do tego kolorowa woda miesza się w tacce i tworzy nowe kolory.
Polecamy !

Pomysł zaczerpnęłam z bloga mamawdomu.pl





niedziela, 19 lutego 2017

Pani Ospa

Była pani Bostonka,  teraz czas na panią Ospę.  Bite dwa tygodnie siedzenia w domu. Nie ma innej rady, trzeba coś działać. Nuda przeogromna, gdy nie ma siostry w domu. Czekając na Maję postanowiliśmy przesadzić kwiatki. No, bo przecież Filip jest już duży i może być mamy pomocnikiem ;) 




Nie ma to jak mój mały pomocnik, na niego zawsze mogę liczyć :) Zastanawiacie się dlaczego jest pomalowany fioletem, a nie żadnym innym specyfikiem? Dostaliśmy specjalną piankę na ospę POXCLIN, ale jak piankowałam Filipa tak krzyczał, że zaprzestałam. Czymś trzeba było smarować, więc wybrałam stary jak świat fiolet. Nie było krzyku, jęku, że nie będzie. Kolega Filipa z kolei cała ospę był piankowany i to mu odpowiadało. Mama chwaliła. że bardzo fajnie zasuszało chrostki, nie swędziało, ogólnie bardzo fajnie się "goiło". Jeszcze jeden plus pianki taki, że nie zostawia żadnych plam, nie barwi skóry. Niestety u nas Filipowi  nie spodobała się pianka ;)
Pozdrawiamy serdecznie :)

sobota, 18 lutego 2017

Pianka - kwas i zasada


Post z cyklu eksperymenty. Moje dzieci bardzo lubią eksperymentować, więc co rusz poszukuję nowych przepisów. W internecie jest ich cała masa, tylko trzeba trochę poszperać i wybrać wedle upodobań, stopnia trudności, czy czasu oczekiwania na rezultat. Jednym słowem do koloru, do wyboru. Wszystko czego potrzebujemy znajdziemy w kuchni, nie zaskoczę Was wyszukanymi składnikami. Wiem, wiem znowu kuchnia :) 

Jedynie czego potrzebujemy to:
- kwasek cytrynowy,
- soda oczyszczona lub proszek do pieczenia,
- 2 pojemniki, jeden większy drugi mniejszy,
- ciepła woda,
- coś do mieszania,
- płyn do mycia naczyń,
- dla efektu barwnik, atrament, farbkę, cokolwiek co pozwoli nam zabarwić.

Składniki są bardzo proste i bezpieczne, więc nie ma co się bać, nic się nie zapali, nic nie wybuchnie. Gdy mamy wszystko gotowe, zaczynamy. Niech dzieci same, wlewają, wsypują i mieszają, niech mają z tego frajdę, w końcu o to chodzi.

Do miski wlewamy ciepłą wodę ( tak pół szklanki, żeby nam nie wykipiało)  i dosypujemy kwasek cytrynowy, nie za dużo i nie za mało, z umiarem. Mieszamy, jak chcemy dodajemy barwnik, nie jest konieczny, jedynie fajniej wygląda. Na koniec dodajemy trochę płynu do mycia naczyń.



Do drugiego naczynia wlewamy do połowy ciepłą wodę i dodajemy sodę lub proszek do pieczenia. 




Miksturę z sodą wlewamy do miski z kwaskiem cytrynowym. Co się dzieje? Mieszanka nasza zaczyna buzować, bulgotać, powstaje piana, która zaczyna rosnąc. Był strach, że nam wypłynie z misek, ale na szczęście obyło się bez powodzi. 




Gdy nam piana opadnie możemy dosypać kwasku i sody, podlać wodą i dalej się ciapać.



Mali naukowcy pozdrawiają :)

piątek, 10 lutego 2017

Ciecz nieniutonowska

Mamooo, nudzi mi się!!!! Chyba każdy z nas słyszał to zdanie ;) Co zrobić, jak zaradzić? Dziś zapraszamy Was na eksperyment, który z pewnością zajmie nudzące się dzieci. Bardzo szybki, prosty w wykonaniu, dzięki czemu dzieci od początku do końca mogą same go zrobić. Wszystko, co jest nam potrzebne, mamy w kuchni. 
No to zbieramy nasze pomoce:
- mąka ziemniaczana lub kukurydziana,
- woda,
 - miska,
- ewentualnie barwnik.
Nie trzeba się przejmować zabrudzeniami, ciecz schodzi pod bieżącą wodą, łatwo ją zetrzeć.


Do wykonania tego jakże inteligentnego płynu musimy stworzyć w misce odpowiednią konsystencję wody i mąki ziemniaczanej (skrobi). Najlepiej wsypać szklankę mąki i dolewać wody, tak, aby ciecz spływała z ręki, ale pozostawiona w misce można ją było "kroić". Proporcje w internecie są różne 1:1, 2:1 z przewagą mąki. Jak będzie wody zbyt dużo, to mąka nie będzie się kleić i nie będziemy w stanie zrobić kulki. Tak więc musimy popróbować "na oko".



Cechą charakterystyczną cieczy nieniutonowskiej jest to, że twardnieje pod wpływem nacisku. Im większy nacisk, tym większy opór stawia ciecz. Jest ona zarówno płynem, jak i ciałem stałym.



Do naszej cieczy dodaliśmy barwiki spożywcze, sprawdzaliśmy co się stanie, gdy coś do niej rzucimy, robiliśmy bąbelki przez rurkę, dzieciaki próbowały ulepić bałwana. Eksperymentujcie !




Okazało się, że szybkie i silne wrzucenie szklanej kuleczki do cieczy powoduje jej opór. Natomiast, jeśli zrobimy to pomału nie stawia oporu.
Właściwości cieczy nieniutonowaksiej przypominają ruchome piaski lub bagna. Zwierzęta i osoby, które wpadną, szarpią się, sprawiając, że bagno jeszcze bardziej je trzyma i wciąga.
Pozdrawiamy :)