niedziela, 19 lutego 2017

Pani Ospa

Była pani Bostonka,  teraz czas na panią Ospę.  Bite dwa tygodnie siedzenia w domu. Nie ma innej rady, trzeba coś działać. Nuda przeogromna, gdy nie ma siostry w domu. Czekając na Maję postanowiliśmy przesadzić kwiatki. No, bo przecież Filip jest już duży i może być mamy pomocnikiem ;) 




Nie ma to jak mój mały pomocnik, na niego zawsze mogę liczyć :) Zastanawiacie się dlaczego jest pomalowany fioletem, a nie żadnym innym specyfikiem? Dostaliśmy specjalną piankę na ospę POXCLIN, ale jak piankowałam Filipa tak krzyczał, że zaprzestałam. Czymś trzeba było smarować, więc wybrałam stary jak świat fiolet. Nie było krzyku, jęku, że nie będzie. Kolega Filipa z kolei cała ospę był piankowany i to mu odpowiadało. Mama chwaliła. że bardzo fajnie zasuszało chrostki, nie swędziało, ogólnie bardzo fajnie się "goiło". Jeszcze jeden plus pianki taki, że nie zostawia żadnych plam, nie barwi skóry. Niestety u nas Filipowi  nie spodobała się pianka ;)
Pozdrawiamy serdecznie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz