niedziela, 29 listopada 2015

Boston dzień 3

Miało być coraz lepiej, a rozkręciło się na całego. Nie dość, że małego męczy bostonka, do tego wyrzynają się 3 zęby, a na domiar złego dopadła go ostra biegunka. Tak jak jest żywy, tak jest i z chorobami, wszystko na raz. Dziś mi nie było do śmiechu i z rana pakowałam torbę do szpitala, bo nie dość, że chce pić, to jeszcze bardzo, bardzo brzydki stolec. Nie będę Wam opisywać, ale tylko na oddział. Zadzwoniłam do naszej Pani doktor, która poleciła kupić kilka lekarstw, ugotować marchwiankę, dawać chrupki kukurydziane i przede wszystkim pić, pić i jeszcze raz pić. Jak będę widzieć, że nie ma poprawy to szpital. Na szczęście po wszystkich miksturach, a dzięki Bogu dziś niedziela i mąż w domu, który bardzo mi pomógł w boju o każdy łyczek, o każdą kropelkę lekarstwa, stan naszego brzdąca uległ znacznej poprawie. Pomału do przodu, żeby jutro było lepiej... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz